niedziela, 29 maja 2016

Bestiariusz/ Bestiary

Gnębit w mandorli i dalsze ciągi polowań -)
Gnębit in mandorla and hunting continuations




wtorek, 24 maja 2016

Daimonion

akwarele i tempery na papierze/ watercolours and temper on paper, 35x50 cm
głosem widzianym
snem usłyszanym
duszą okaleczonym
formą zduszonym.
Witaj Htanghe

viewed by voice
heard by a dream
mutilated by soul
stifled by form.
Welcome Htanghe



wtorek, 3 maja 2016

Widoczek nr 10/ Secret No.10

  Lata roku 81 nie pamiętam, a może inaczej: wyzwalaczem tamtego lata jest obraz powoju pnącego się po metalowej siatce kurnika i bujność lubczyku okalającego studnię. A pomiędzy powojem i lubczykiem tkwi ością w mojej głowie tydzień z życia pewnego wojowniczego koguta. Gdybym go zgodnie ze sztuką pamięci miała naszkicować to stałby się nie więcej jak parą małych, wielce świdrujących oczek, gdybym mu zgodnie z wyżej przytoczoną sztuką miała dać nową nazwę,  stałby się byczkiem Fernando,  albo Don Kichotem, o których wtedy czytała mi mama. 
  Nie potrafię nadać formy dokładnie tej chwili, w której mnie podziobał, a może tylko solidnie wystraszył. Nie pamiętam,  czy pobiegłam do matki, czy się popłakałam, czy może po wszystkim pogroziłam mu przez ogrodzenie malutkim paluszkiem, albo wszem i wobec obwieszczałam, że koguty to stworzenia złowieszcze i są co najmniej tak straszne jak bazyliszki i już nigdy przenigdy na żadnego nie spojrzę.  Nie pamiętam. 
  Tydzień później,  nad lubczykową studnię,  która była jak jedna z baśni braci Grimm ( czułam,  że gdy zajrzę do środka - a to długa wyprawa - to zobaczę jej duszę,  nie taką jak inne dusze rzeczy jak gitary czy żelazka,  ale duszę w postaci topielicy,  diabła wodnego albo błękitnoskórego trupa ), no więc tydzień później przyszedł do mnie,  nad tę lubczykową duszę dziadek z talerzykiem , na talerzyku leżało zgrabnie pokrojone mięsko - śniadanko, które smakowało słodkawo,  wilgotnie i nieufnie, chociaż wciąż jak chude mięsko na śniadanko.  Gdy już talerzyk był pusty do ostatniego włókna,  to, co zostało zjedzone zostało również nazwane (język ukonstytuował wspomnienie ), dostałam kogucie serce , kogucie serce mojego wojownika,  który przez to, że odważył się mnie podziobać,  stał się skrawkiem moich tkanek i mojego dzieciństwa. 

Zostało dokonane

  I don`t remember the `81 summer or otherwise: the trigger of that summer is an image of a bindweed rambling up a chain-link face of henhouse and a lushness of lovage surrounding the well. And between the bindweed and the lovage, there is a week of life of some pugnacious cock, which got stuck like a fishbone in my head. If, in accordance with art of the memory, i had to sketched him, he would be no more than a pair of little, remarkably beady eyes, if, in accordance with the art quoted above, i had to give him a new name, he would became a bull called Ferdinand or Don Quichote, about which my mother read me then.
  I cannot give a shape exactly to this strict moment, when he pecked my finger, hurted me, or mayhap only scared me solidly. I don`t remember did i run to mother or i cried or maybe i only wagged my tiny finger at him , or announced to all concerned , that cocks are sinister beings and that they are as terrible as basilisks at least, and i never ever looked at them. I don`t remember.
  A week later, when i was standing over the lovage well, which was like one of these Grimms` Fairy Tales ( i felt, that when i look inside – and this would be a long journey – then, i will see well` soul, not such as other souls of things like guitars or irons, but a soul manifested as drowned woman, water devil or blue-skin corpse ), so, a week ago, my grandpa came over this lovage soul , bringing a little plate . There was a breakfast meat elegantly sliced on, it tasted odoriferously, oozily and mistrustfully, although still alike a lean breakfast meat. When a plate was empty to the last filum, this, what was eaten was also named ( language created memoir ), i had got cock`s heart, cock`s heart of my warrior, which by the fact, that dared peck me, became a sliver of my tissues and of my childhood.


It has been done
  "W pewnym momencie silniki przestały pracować i zaraz na pokład wyszedł marynarz barczysty jak bokser, w ręku niósł żelazną kulę, z której się dymiło. Zamachnął się i cisnął ją daleko za łódź. Po chwili rozległ się wybuch. Marynarze zaczęli wsiadać do małego pontonu. Wzięli ze sobą kasar i jakiś taki koszyk, chyba na bieliznę. Wkrótce na powierzchni zjawiły się pierwsze ryby. Przewracały się do góry brzuchem i płynęły w śmiertelnych skurczach. Marynarze nabierali je kasarem i kładli do tego kosza. Na powierzchnię wypływały coraz to nowe ryby, wiele z nich przypominało barwą różowe i fiołkowe kwiaty albo nawet dziwaczne kielichy orchidei. Były piękne, ale już umierały. Nie o to mi przecież chodziło, o niczym takim nie myślałem. Wydawało mi się, że widzę tam również morskie koniki w ich kościanych pancerzach, które były już osiodłane i miały się właśnie wypuścić gdzieś na wędrówkę.
Marynarze postawili mi u stóp pełen kosz, a bokser zapytał:
- Jest pan zadowolony?
Kiwnąłem głową, ale na kosz nie mogłem nawet patrzeć. Czegoś się bałem, sam nie wiedziałem czego. Pewnie się bałem oczu ryb, jakich nigdy przedtem nie widziałem, pewnie się bałem, żeby któraś z nich nie spojrzała na mnie oczami ludzkimi. A może bałem się tych morskich koników, które mogłyby zarżeć jak prawdziwe konie, zanim je człowiek zdąży zastrzelić albo zabić kulistą bombą."
Ota Pavel, Śmierć pięknych saren

  "At some point engines stopped working and at the same time a broad-shouldered like a pugilist mariner got on a board, carring an iron smoky ball. He swung and threw it far behind the boat. There was an explosion after a while. Mariners went to the little pontoon. They took a landing net and a laundry basket, I guess. Before long, first fishes appeared on the surface. They showed their bellies, flowing in mortal spasmes. Mariners hauled them out using landing net and put them to this basket. More and more fishes came up, many of them in their colour reminded pink and violet flowers or even weird orchids cups. They were beautiful, but they were already dying. It wasn`t what i wanted , I hadn`t thought about anything like this. Methought, that i see there also seahorses in their bony armour, which were already saddled and which were going to begin they journey.
Mariners put the full basket at my feet , and the pugilist asked:
- Are you satisfied?
I nodded my head, but i wasn`t able to look at the basket. I was afraid of something, and i didn`t know what it was. Probably, I was afraid of fish eyes, eyes, which i had never seen before, probably i was afraid of one of them would look at me with human eyes. Or maybe i was afraid of these seahorses, which would whinny alike real horses, before a man will shoot them or kill them by ball-shaped bomb."
Ota Pavel, The Death of Beautiful Deer