sobota, 21 grudnia 2013

Wilk i jego Cień/ The Wolf and his Shadow

'Yes, I am the big bad wolf.., who has eaten her.., carry her inside myself.., invisible to all humans.., she`s mine...' ( Viola von Sherwood )

- there is a mutual blood, and there is a mutual air

tusz i tempera, format papieru 50x65 cm/ ink and temper on paper, 50x65 cm

w samym środku oka,
w samym środku oka,
tkwią tam róże
i orchidee tkwią tam,
tkwią tam księżycowe maki
i kwarcowe lilie tkwią tam,
kościsty kryształ wokół źrenicy,
sen osnuwający drogę
tkwi tam

in the middle of the eye,
in the middle of the eye,
there are roses
and orchids there are,
there are moonlight poppies
and quartz lillies there are,
angular crystal around the pupil,
dream wrapping the road
there are

Zioła/ Herbs:
- Kwiat akacji ( acaccia flower )- nieśmiertelność jest lepka od czerwieni

sobota, 14 grudnia 2013

Krawędź/Edge

Gdy czytałam go po raz pierwszy, zachwycił mnie przejrzystością, teraz, gdy wiem, że to był jej ostatni wiersz, trochę się go boję.. kochaj mnie, dbaj o mnie, bądź obecny,  na przekór mnie, właśnie teraz

When i read it first time,  it enchanted me its lucidity. Now, since i know, that it was her last poem, i'm afraid a bit of it... love me, care about me, be present,  against of me, just now

Krawędź

Kobieta osiągnęła doskonałość .
Jej martwe
Ciało na usmiech dokonania,
Złuda greckiego determinizmu
Płynie w zwojach jej togi,
Jej bose
Stopy zdają się mówić;
Doszłyśmy dotąd, to już kres.
Zmarłe dzieci skręcone jak białe węże,
Każde przy małym
Dzbanie mleka już próżnym.
Ona zwija je
Z powrotem w swe ciało jak
Róża swe płatki, gdy ogród
Tężeje i zapachy uchodzą
Z głębokich świeżych krtani kwiatu nocy.
Księżyc nie musi się smucić
Patrząc z kościanego kaptura.
On przywykł do tych spraw.
Jego żałobna szata powiewa.

Sylvia Plath

Edge

The woman is perfected.   
Her dead
Body wears the smile of accomplishment,   
The illusion of a Greek necessity
Flows in the scrolls of her toga,   
Her bare
Feet seem to be saying:
We have come so far, it is over.
Each dead child coiled, a white serpent,   
One at each little
Pitcher of milk, now empty.   
She has folded
Them back into her body as petals   
Of a rose close when the garden
Stiffens and odors bleed
From the sweet, deep throats of the night flower.
The moon has nothing to be sad about,   
Staring from her hood of bone.
She is used to this sort of thing.
Her blacks crackle and drag.

Sylvia Plath


piątek, 13 grudnia 2013

Sekret nr 6/ Secret No.6

Tym razem zrobiłam coś innego. Pokazuję sekret nieskończony, niepogrzebany, oczekujący.
Tym razem został w domu, przykryłam go nasionami.  Jak tylko będą dostatecznie silne, wrócę do niego z czułością

This time i`ve made something different. Showing unfinished secret, unburied, awaiting. 
This time left it home, covered with seeds. As soon as they will enough strong, i return to them with tenderness


piątek, 6 grudnia 2013

Meduza/ Jellyfish

Nie jestem martwa,
zmarli owszem, pojawiają się w oka mgnieniu,
przemykają ukradkiem lśniąc skórą, promieniem we włosach,
wypluwani w słowach,
czasami mam nudności, sączą się wtedy ze mnie niestrawni,
ale nie, nie przynoszę ci śmierci,
nie musisz się obawiać, że gdy otworzę oczy,
wysypie się ze mnie wprost pod twoje nogi
zakłopotana i niepotrzebna,
dzisiaj rano trochę o niej poczytałam,
kolekcjonuję rysunki martwych wróbli i saren,
przepraszam, niezgrabnie zdążyłam cię  poplamić, zabarwiła mi nieco opuszki palców
dzisiaj rano, światło przeciągnęło się leniwie moim ciałem, wyciągnęło ręce, rozsupłało węzły
pączkowały w przyspieszonym tempie jak na poklatkowych ujęciach,
zaprowadziło mnie na skraj łóżka, moje wężowe dłonie
prześlizgiwały się tropiąc niewidzialne myszy w zagłębieniu szyi,
zastygając na chwilę nad obojczykiem, mam ciepłe ciało
teraz poznawane z perspektywy brzucha węża wydaje się delikatniejsze,
piersi są jakby bardziej miękkie,
jestem teraz jego brzuchem,
przesuwam się ponad tym rozgorączkowaniem
uporczywa łuskami głodu,
w miejsca zachłanne i ciepłe,
ślady wiją się serpentynami na mojej skórze, deszczowej i trochę zmęczonej,
o nawykach ameby zamykającej swoją postać pod najlżejszym dotykiem,
stoisz obok,
światło otwiera przestrzeń
uda osuwają się na krawędzie,
sam na sam,
leniwy przytulny poranek nie zapowiada wspólnych spacerów po plaży,
nie przepowiada niczego,
ale jestem tu
żywa tkanką oplecioną siecią neuronów,
reaguję na dotyk, reaguję na światło, reaguję na ciebie

I am not dead, 
of course, deads arise in the wink of an eye, 
they flesh furtively glistenning my skin, as light beam in my hairs, 
disgorged inside words, 
sometimes
i retch, they oozing indigestible then, 
but well, i don't bring you the death, 
no, you don't be afraid of that  i open eyes and 
it spills out from me straight under your feets
embarrassed and redundant, 
today morning i read a bit about mortality and yes, i collect drawings of dead sparrows and deers, 
apologises, i've awkwardly managed to stain you, 
it coloured my fingertips,
today morning the light stretched idly over my body, straighten out my arms, untangled knots, 
they were budding in accelerated tempo like in time-lapse photography, 
it led me at the bed's edge, 
my anguine palms skated over trailing invisible mice in neck immersion, 
congealing above a collarbone for a moment, 
i have cordial body, seems to be more delicate, 
recognized now from the perspective of snake's belly, 
breasts are more soft, 
i am now its belly, 
moving persistently beyond this fever with scales of hunger, 
towards these grasping and warm places, 
marks winds serpentines on the skin, pluvial and a bit tired, 
with ameba habits closing the figure under the lightest sense of touch, 
you stand so close, 
the light opens this space 
thighs sink to the bed's edge
face to face
lazy cosy morning doesn't predict common walks along the shore, 
it doesn't predict anything, 
but, i am here 
alive tissue woven by neuron's web, 
responsive on feels, responsive on sun, responsive on you.

środa, 4 grudnia 2013

Piekary Śląskie. Commission.

Kolejne zamówienie z tryptykiem. Dobrze tak czasami stanąć na przeciwko siebie.
Next commission with triptych. t is well sometimes to stand vis a vis self. 

tusz, 3x35x45 cm












poniedziałek, 2 grudnia 2013

Częstość subiektywna/ Bayesian probability

mogłabym stać się twoją kajirą
albo Panią z Jeziora
mógłbyś zostać jurodiwym oślepionym światłem
bądź też mistrzem Wolandem
być może zaciskałbyś klamerki na moich sutkach budząc róż karmin zawstydzenie
być może odciskiem obcasa na twoim splocie słonecznym, podkreślałabym naszą supremację doznawania
pewna i niezachwiana
nosiłabym złotą obrożę
przynosząc myszy i małe owady
lub naprężałabym smycz, przywołując cię łaknącego wyniosłości i zimna w to misterium węzęłków i splątania,
dławienie duszenie kneblowanie
krępowanie kąsanie i drapanie
smaganie i uleganie
chłostanie i gryzienie,
płomienie obnażają kolejne możliwości
prawdopodobieństwa
dyscyplinę wrażeń,
moja głowa nauczona czytać z oczu zwierząt poezje rilkego i trakla
mgliste smukłe stada
wiotkie lasy
wieczorne tafle wody,
dusze za zębami, dusze za zębami, dusze za zębami


i would be your Kaira
or Lady of the Lake
you would be yurodivy blinded by light
or Master Woland
perhaps you could tighten clips on my nipples awaking rouge crimson shame
perhaps i could emphasize our supremacy of enduring by heel print on your solar plexus
reliable and unhesitating
i would wear gold collar
bringing you mice and little insects
or tight the leash, invoking you - craving loftiness and cold, in this mistery of knots and entanglement,
suffocating choking gaging
binding stinging and scratching
swishing and succumbing
flogging and biting
ardours bare coming possibilities
probabilities
a discipline of impressions
my head trained to read Rilke and Trakl poetry with eyes of animals
misty lissom herds
slender forests
vespertine panes of water,
souls behind teeth, souls behind teeth, souls behind teeth

środa, 27 listopada 2013

Wystawa w Krakowie

Serdecznie zapraszam !

poniedziałek, 25 listopada 2013

Kos/ Blackbird

tamtej nocy, gdy umarł dziadek, słuchałam śpiewającego kosa
skuliłam się głębiej pod kołdrą, 
powietrze zgęstniało 
i nie chciałam otwierać oczu. 
wyrzucałam potem sobie to lękliwe niedopasowanie,
wiarę w podzielność, 
jawną zdradę,
nie chciał sprawiać kłopotu
umierając odchodził wstydliwie, 
na palcach, 
ukradkiem opuszczając głowę 
nie zauważyłam, że już go nie ma,
miałam dobre i jasne sny.
Gdy kobiece ciało staje się granicą, 
zmarli spacerują pod powiekami 
umierałam z pragnienia, 
tą otępiającą wolą życia uszczelniając się przed szaleństwem, 
korytarz byl długi a noc miękka 
złożylam się w nią głęboko, wszystkie plastry, okruchy, kawałki.
Gdy kobieta staje się granicą, 
zmarli spacerują pod powiekami 
stawali przed moim łóżkiem a ja stawałam się drzwiami  
pragnienie wciąż usypiało zwielokrotnioną czułość
-jak dobrze, gdy nie ma nikogo, kto mógłby je ukołysać i rośnie pozostawionym płomieniem 
i myślisz już tylko o nim, rogrzewa ci mięśnie i żyły, przypomina że masz kości, 
gdy wdziera się w
plącząc myśli 
obdzierając piosenkę kosa ze skory

that night, when grandpa died, i was listening to singing blackbird
curled up deeper under quilt,
the air had thickened
and i didn't want to open eyes.
afterwards i reproached self this timid mismatch,
this belief in divisibility,
and this overt betrayal,
he didn't want to inconvenience
of dying,
ashamedly going away, tip-toe,
furtively
coming down head,
i didn't notice his non-presence
and had good and bright dreams.
When female body becomes the border
deads are walking under her lids
i was dying from thirst
and this hebetating will of life sealed me up against the madness,
a corridor was long and the night was soft
i entombed self into, deeply, all my slices, crumbs, pieces.
When a woman becomes the border
deads are walking under her lids
they turned up in front of my bed, and i turned into the door
my craving still drowsed multiplied tenderness
- how well, when there's nobody to hush and it grows abandonment flame
and you may think just about it heats up your muscles and veins, reminds about bones,
encroaching into
entangling thoughts,
flaying a blackbird song

czwartek, 21 listopada 2013

Czas Nr. 2/ Time No.2

Tym razem pomyślałam o miłości.. Kolejna propozycja na okładkę dotkniętą czasem
This time, i thought about love..Another suggestion for book cover touched by time

ink, temper and love on paper, 32x40 cm

WCZESNY PORANEK NAD SOLINĄ

Tabun koników polskich schodzi do jeziora
Poranne słońce czesze ich szarą sierść
Zachwyt już wybuchł i powściągnął słowa
Ostrożnie wychodzimy z łodzi by nie spłoszyć chwili

Nie myślimy o entropii

autor: Andrzej Kanclerz

wtorek, 19 listopada 2013

Love poem

Kurt Cobain postrzelił się w swoim domu 
było już dość późno 
księżyc odsłaniał kości przedmiotów ciężki i pełny
miał niemiłosiernie dużą tarczę
nie pamiętam, ale zaraz potem w kółko puszczali Nirvanę,
założę się, że właśnie
tak, 
za to pamiętam
uporczywy 
nawyk wcierania farby w kartkę
jej powierzchnia falowała i uginała się jak kształtująca się
skorupa Ziemi
noc szalała 
dziwne,
myślałam, że umierał w lutym albo w marcu
kwiecień obiecywał już ciepłe i dobre 
spóźniłeś się, pomyślałam 
byłam szybsza o dwie godziny
moje ciało pocałowała dwie godziny wcześniej
rozrastając się w tym czasie w krwiobiegu
ta noc była wyjątkowo przejrzysta
jak kryształ z zamkniętym księżycem,
w ciągu dnia
drobiazgi 
oddzieliły mięśnie od rozumu 
stopa za stopą 
raz dwa raz dwa pomyślałam 
dziesięć dwadzieścia trzydzieści policzyłam
a wszystko  
dwie godziny przed tobą 
mechaniczna jak pozytywka
nie pamiętam bólu, który przyciągnął mnie do tej szklanej nocy 
tylko 
tę robotykę ciała 
nie pozwalającą na jakiekolwiek wątpliwości 
już po wszystkim gdy twarz mamy spłynęła z jej twarzy 
a mnie ogarniał wstyd wygranego życia 
rozjaśniałam nocami tamtą srebrną żyłę między nami
oplatając coraz to szczelniej celebrując wspólną granicę
czarny rozedrgany onyks
karmiony światłem i miłością
moja pierwsza komunia
transfuzja
i splątanie

po latach
pojawiłeś się nagły
odporny na grawitację
pod swoją skórę
przyjmowałeś każdą z moich tajemnic
wtedy
wydawało mi się, że miłość jest 
misterium dzielenia
jest silniejsza
zmienia zwyczaje kamieni
namaszcza strukturę oddychania
tracę siłę w tej gorliwości
toną mi dłonie

Kurt Cobain shot himself in his house,
it was quite late
the moon unveiled bones of things heavy and bulging
she had unmercifully large disk
i don't remember, but directly after, radio started running Nirvana, 
i bet
it was as like,
on the other hand, i remember 
persistent 
habit of embrocating a paint into leaf,
surface was undulating and bending like moulding 
Earth's crust
the night went mad,
peculiar, 
i thought, that he was dying on February or March
April already promised warm and good 
- you are late, i thought
i was faster about two hours
she kissed my body two hours earlier 
growing in my bloodstream at that time
this night was exceptionally translucent 
like a crystal with locked moon,
during the day
trivias 
divided muscles from mind
foot after foot
one two one two i thought
ten twenty thirty i counted
and these all
two hours before you
mechanical like music box
i don't remember pain, which attracted me to this glassy night
just 
this robotics of body
not allowed to any hestitations
after all, when face of my mum had flowed down from her face 
and a disgrace of won life had spread over my skin
this silver vein between us illuminated my nights
entwining more and more tight celebrating common border
black trembling onyx
feed with light and love
my first communion
transfusion
and confusion

after years
you appeared sudden 
gravity-resistant
taking
under your skin
all of my secrets
then
love seemed to be 
a mystery of sharing,
it is stronger
changing habits of stone
anointing the structure of breathing
i'm failing in this fervour
my palms are sinking

sobota, 16 listopada 2013

Zimny wiersz/ Cold poem

Jak dobrze dzisiaj spałam
o czym myślę
gdy budzę się środkiem nocy
z księżycem w żyłach
lśni
mieni się łuskami
plącze się w moich włosach nicią zimna
w czym kładę się do łóżka
zakładam ciepłą piżamę czy gładką taflę koronki
zimny zimny strumień pod moimi plecami
jakbym leżała na powierzchni lustra złączona mrozem
wydychając ciepłe jeszcze słowa
co robiłam przez tyle czasu
szron na języku
pióra śniegu
spadające krople księżyca zimno
zimno
zawsze jest dobrze
gdy nie mogę zasnąć rodzę się w innym miejscu
czuję się świetnie rozdaję promienie
wczoraj spotkałam przyjaciółkę i dziwnego człowieka
mam historię
można przeciąć powietrze jednym ciepłym haustem
tężeje, zgina się od ciężaru unoszącego się lodu

noszę w sobie anioła
oślepia mnie białym światłem

How well do i sleep today
what do i think about waking up
in the middle of the night
with moon in my veins
it shines
shimmering with scales,
entangling cold thread among my hair
do i dress warm pyjamas or glossy pane of lace going to bed
cold cold stream under my back 
as like i lie on a surface of 
looking-glass 
merged with frost 
exhaling still warm words 
what i have done for so long time 
hoar on my tongue 
snow feathers 
falling moondrops cold 
cold 
always is well 
when i cannot asleep i am arising 
in another place 
i feel fine handing out rays 
yesterday 
i met my friend and one odd man 
i have a story 
there is possible to cut the air with one warm draught 
it's congealing, bending under the burden of  ascending ice 

i carry inside of self an angel 
blinds me with his white light 

czwartek, 14 listopada 2013

Secret nr 5/ Secret No.5

grow grow grow 

Rzadko używam cudzych słów. Ale mimo, że piszę od rana, brakuje mi dzisiaj własnych.
czerwona szminka, przemarznięte dłonie, ślad czułości troski na szklanej powierzchni

I sporadically use other`s words. But, despite of my writing for early morning, i feel deep lack of my owns. 
red lipstick, frozen palms, sign of tender care on surface of glass


poniedziałek, 11 listopada 2013

Klucz: Czas/ The key: Time

Pierwsza z propozycji na okładkę książki, w której przez słowa będzie przepływał czas. W trakcie pracy, postaram się znaleźć łagodniejszą stronę tego, co przyszło mi zatrzymać na kartce. Poniżej motto, które rosło z kolejnymi liniami:

Bezpieczna dzikość raju człowiek i bestia obok poza czasem

Andrzej Kanclerz

First of approaches on a cover of book, in which, through the words, time will flow. During working, i will try to find more gentle side of this, what i have to keep on paper. there is a motto between translations, which was growing up with next lines, in polish, i don`t dare to translate this haiku, it`s not mine.

ink on paper, 32x32 cm















































Andrzej Kanclerz

Okładka/ The cover

Książka z moim rysunkiem na okładce jest już gotowa -)/ The book with my drawing on cover is ready -)




czwartek, 7 listopada 2013

Sekret nr 4/ Secret No.4

deszcz, deszcz, deszcz. brak szminki. warkocze. drzewa i neurony. skaleczyłam się zwykłym piórkiem, przez chwilę myślałam, że ślady gałęzi na mojej klatce zostaną na zawsze

rain, rain, rain. lack of lipstick. french braids. trees and neurons. simple pen accidentaly cut me, for a moment i thought, that traces of branches will remain forever


czwartek, 31 października 2013

Sekret nr 3/ Secret No. 3

Tym razem odbiegłam od formuły klasycznego "widoczka". Ale Samhain zobowiązuje. Przybory: czerwona szminka, warkocz, nieskazitelność koronki, szkarłat przywołania

This time the secret is digressive to primal game. But Samhain is obliging. Paraphernalia: red lipstick, french braid, immaculacy of lace, scarlet of invocation



środa, 30 października 2013

Uterus

Oh, jak bardzo nie znoszę tej pracy!/ Oh, how much i hate this work!

wprowadzę dzikość w twoje ściany uformuję mięśnie będę krążyć oddechem aż zapulsujesz ciepłem a gdy wreszcie wstaniesz o własnych siłach, odzyskasz władzę zmysłów i zapragniesz krwi nakarmię cię, napoję cię i otworzę drzwi otworzę drzwi 

I will bring the wildness in your walls i will form your muscles i will circulate my breathe untill you will pulsate with warmth, and at last, when you get up stronger than ever, when you win back a control upon your senses and when you become desirous of blood i will feed you i will blood you  i will open the door 


Uterus, oils on canvas, 80x60 cm






miłe wyróżnienie

Dusza powinna pozostać otwarta tak, żeby wszystkie zwierzęta mogły do niej wrócić.

W trakcie pracy, cały czas kołatała mi w głowie myśl, że to nie moje ciało, to nie moje ciało. Mój biust jest cięższy, mój brzuch porozcinany obecnością dzieci, tak wysoko podniesione i gęste włosy mam tylko po nocy przespanej z wałkami. Nie znoszę wulgarności jej piersi. Jej kamiennej sztuczności. Gdybym tak naprawdę miała "przerobić" je na swoje, byłoby rozcięciem, wycięciem, rozszarpaniem. Ciepłem i czułością. Nie mam na tyle odwagi, nie mam siły, by z nim walczyć. Przyjmijmy że jest, odkąd naznaczyłam je drobnymi śladami, bruzdkami, bliznami. Jest. Gdy zaczynałam 'rekonstrukcję', przychodziły mi do głowy różne wersje uzasadnienia rozcięcia i obecności czaszki, od najbardziej leniwej, że to po prostu część mnie i zawsze tak rysowałam,po bardziej rozbudowane, jednak pochylanie się nad nimi nic mi nie dało i  poza lakonicznym stwierdzeniem, że new brave world to nie dla mnie i bezpieczniej będzie odwoływać się do łona lasu, odpuściłam sobie. A gdy namalowałam zwierzęta, przyszedł sen (opisałam go kilka postów wcześniej). Wtedy dotarł do mnie pierwszy skrawek: to nie jest rana od, to OTWARCIE ku. Szansa na ponowne zebranie w nowy wzór rzeczy i spraw pogubionych. Zaproszenie.
Zaraz potem, po 'Norwegian Wood' , gdy światło i katharsis post-książkowe zmuszało mnie wciąż do myślenia o miłości,  pomiędzy myciem naczyń i parzeniem herbaty, przypomniałam sobie o magicznym alfabecie , o którym przeczytałam zdaje się, że u Micheleta. Ponieważ nie mam przy sobie 'Czarownicy' i boję się, że coś pomylę, skrócę opis rytuału do meritum: kochankowie robili sobie nacięcie na biodrach, czasami jako inicjały ukochanej osoby i w momentach rozłąki 'otwierano' je,  wierzono, że ból w ranie odczuwa się wtedy symultanicznie, informując drugą stronę o nagłej potrzebie bliskości.
I tutaj moje słowa się urywają, strzępkami codziennie szukam płynnego przejścia do drapieżników, wilków i miłości. Skreślone rzędy skarżenia się, uniesień i słonej niepewności zapełniają notatnik, słowa pozbawione ciała, tkwią teraz maleńkimi odłamkami we mnie, zimne i nieparzyste jak moje prace

The soul should be constant open, to help return all animals into her.

During (re)-painting, one thought was knocking and rattling in my head, that this is not my body, this is not my body. My breasts are heavier, my belly is cut by the presence of kids, so lifted and thick hair i've got only after night with rollers. I hate the vulgarity of her bust. Her stony artificiality. It's not me, it's not me. If i honestly could ' rearrange' it on my own, it would be gash, slash, vulnus. Warmth and tenderness. I haven't got enough courage, i am not enough strong to fight with it. Let assume, that it is, since i've marked it with petite, frail trails, wrinkles, scars. It is. When i began 'the reconstruction', different versions of substantation the wound and the skull occured to me, from the laziest, that this is  a part of me and i draw this way 'for always', to more expanded, however bending over them wasn't satisfied and except for laconic statement, that 'new brave world' is not for me and will be more safely to recall the forest's womb, i let myself go. And when i painted animals, this dream came ( i describe it few posts earlier). Then, the first crumb sink into me: this is not a wound from, this is the OPENING towards. A chance for renewed collecting lost matters and things in a new pattern. An invitation.
Thereupon, after 'Norwegian wood', when the light and 'post-reading' katharsis coerced me to thinking about love, between washing-up dishes and brewing the tea, i reminded about magical alphabet, it seems, that i had read about it in Michelet. Beacuse i haven't got 'La Sorcière' and i am afraid of making a mistake, let me condense a description of rite to the merit: lovers made a cut on their hips, sometimes cut initials of dear person and in moments of separation scars were open, in believe, that the wound on the other side is simultaneously achy enough to inform about need of proximity. 
And here my words are breaking, tearing off, everyday, through the shreds, i look for smooth transit to plunderers, wolves, and need of love. Cancelled verses of complaining, passions and salty hesitation filling up my notebook, words devoid of body, stabbed in my back now, cold and odd like my works

poniedziałek, 21 października 2013

Widoczek Nr2/ Secret No.2

 Założyłam sukienkę i czerwoną szminkę, rozpuściłam włosy. Dłonie zostawiłam nietknięte, czerwień paznokci krzyczałaby wulgarnie w kontakcie z ziemią i z ciszą misterium. Chciałam, by każdy gest otwierał przestrzeń, przywoływał, głaskał, zaklinał. Każdy oddech i każda kolejna myśl. Wszystko staje się siecią doznań, rytuałem zmysłów. Wciąż się czuję nieswojo, wciąż jeszcze nie jestem pewna, co chcę osiągnąć.

I w(h)ore(d) dress and red lipstick, loosen my hair. My palms stayed untouched, scarlet of nails would scream too vulgarly interacting with soil and with silence of mistery. I wanted every gesture was open on space, invoking, caressing, conjuring. Spell with every breathe and following thoughts. All around becomes web of senses, rite of feelings. It is still strangely and i am still not certain, what i want to achieve. 


* załączonego tekstu nie tłumaczyłam, czułabym się zbyt naga, ale jeśli ktoś chciałby polską wersję, prześlę takową w prywatnej wiadomości. 



piątek, 18 października 2013

Widoczek nr 1/ Secret No.1

 Pamiętacie jeszcze tę dziecięcą zabawę? Postanowiłam, że pomiędzy skrupulatnym rysunkiem i obrazem przyda mi się forma krótka, emocjonalna, niespóźniona.
Zakopując dzisiejszy sekret, znacząc jarzębiną miejsce, do którego co jakiś czas będę zaglądać, uświadomiłam sobie, że to niemal jak rytuał, że widoczek zawiera w sobie ziarenka śmierci.
Nie wiem jeszcze, jaki kształt przybierze projekt, ten pierwszy przygotowywałam zachłannie, nie dając sobie czasu na myślenie. Mam zamiar co tydzień przykrywać ziemią nowy. Zobaczymy...

dla tych, których zabawa ominęła: http://pl.wikipedia.org/wiki/Widoczek_(zabawa)

Do you remember this childish game? I decided, that between scrupulous drawing and painting, a short, emotional, non-late form will useful.
Burying today secret, marking the place which i`m going visit at time to time with rowan, i perceived, that it`s almost like rite, that 'widoczek' includes grains of death.
i still don`t know, what shape will have this project, this first was prepared avariciously, without time to pondering. i`m going to cover new ones with soil once per week. We will see...

for those, who wasn`t play http://de.wikipedia.org/wiki/Himmelchen








wtorek, 17 września 2013

dark love

To jedna z prac 'granicznych'. Nazywam tak rysunki, w których jest zalążek nowego, brzydki jeszcze, nieforemny, z większą ilością pustki. Nie przepadam za nimi. Ale po nich przychodzi kolejne i znowu pełne.

This is one of 'border' work. I call so drawings, in which is included a seed of the new, ugly yet, malformed, with larger amount of vacuum. I don`t like them too much. But there will be alternate come, replete again.

amarantowy rytm zbudzonego lasu
( gdy inwokacja staje sie niemal dotykalną )
krew pulsująca w koronach drzew
( opuszki palców na moich wargach )
przeczucie soczystości, burgund niepewności
ukryte życie płuc

tworzenie świata
oddychanie


amaranthine rhythm of awaken forest
( when invocation becomes almost tangible )
pulsating blood in treetops
( fingertips on my lips )
premonition of succulence, burgundy of hesitation
hidden life of lungs

world's creating
breathing

dark love, tusz, tempera, biała kreda na papierze, 50x68 cm/ ink, temper, chalk on paper, 50x68 cm




wtorek, 10 września 2013

Exlibris No.3

Tym razem mitologia grecka. Oczywiście przefiltrowana przez moje soczewki )
This time greek mythology. Of course strained by my lenses )

4x 16x21 cm

Cerberus

Gorgona

Harpy

Hecate

wtorek, 27 sierpnia 2013

Wokół srebrnego lasu/ Around the silver forest

Propozycje ilustracji na okładkę książki/  Proposed illustrations for a book cover




wtorek, 20 sierpnia 2013

ID

rany cięte, kłute i kąsane. wygładzony uśmiechnięty brzeg sugeruje chirurgiczne cięcie, tak mi pięknie, tak bezpiecznie, z taką precyzją. wyszarpywanie, rozszarpywanie wysoko nad horyzontem, rozległości głębokości, brzegi jak brzytwa rzeki, studnie jak ostre zęby, noże, szkło, gwoździe, obfitość. tak mi dobrze, tak bezmyślnie. przerywanie ciągłości jak rozcinanie skóry. sączy się i wylewa, chcę więcej i więcej, odejdź albo zostań. Przecinaj. Przecinaj. Przecinaj

cut wounds, stabs and bites. smoothen smiling edges suggest surgical precision, i feel so good, i feel so safe, with such accuracy. tearing apart, tearing apart so high above the horizon, extensions of depth, shores like river`s razor, wells like sharp teeth, knives, broken glass, nails, plethora. i feel so good, i feel so vacuously. missing the continuity like gashing the skin. it`s oozing and effuzing, i want more and more, stay or go away. Cut. Cut. Cut

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Colours

 Nie pamiętam słodyczy pasteli. Landrynkowe kwiaty zamieniłam na te z hioscyjaminą, atropiną, skopolaminą.


 W dzieciństwie najmocniej przebijającym kolorem była czerń - powlekająca najciemniejsze punkty pokoju przebiegłym, tańczącym światłem budzącym potwory, paraliżującą świadomością martwych ciał pod ścieżkami cmentarza, pukającymi nocą w szybę wspomnieniami dziadków, przygaszonym i niezrozumiałym poczuciem winy, pokrywającym wszystko pyłem brudu. Gdy dojrzewałam, wszystko, co szeptało z mojej krwi stało się drugim kolorem. Czerń i soczysty cynober złączone, stawały się ziemią, korzeniami, warstwą zmurszałych liści, lasem. Od tego czasu pragnienie jest lasem - gdy się kocham, zamykam w sobie korony drzew, krzyczące ptaki i wszystkie podziemne rzeki ognia, którymi las się karmi. Zamykam oczy.

 Indygo opanowało moje spektrum dość późno, po narodzinach córek. Zasnuło wszystkie inne odcienie, pożarło czerń. Potężne i majestatyczne wije się we mnie leniwą wstęgą tęsknoty i zatopioną dzikością czerwieni. Przyniosło soczystość na truchle barw pierwotnych, majową zieleń, burze pachnące chlorofilem, żale i cudowne momenty pewności. Czasami wyrzuca na brzeg resztki zapomnianych zwierząt, czasem zbutwiałe gałęzie. Gdy drąży mnie spokojnym nurtem, zarasta magentą, obsypuje nią brzegi, zakwita i niemal zastyga. Od czasu do czasu serwuje mi małe końce świata połykając jak jakieś prastare bóstwo wszystko, co wykarmiło.

 Dzisiaj jednak moja kobiecość jest taflą magenty, rozcieńczoną atropiną starego świata.Do dotykania, zapominania, spalania się.


 Bez landrynkowej słodyczy.

I don`t remember a sweetness of pastels. I exchanged candy coloured flowers for these with hyoscyamine, atropine, scopolamine. 

 In my childhood, the most pervasive colour was blackness - covering the darkest points of my room with sneaky, dancing light, which woke up monsters, crippling with the awareness of dead bodies under paths of cemetery, knocking on the windshields with grandparents memories, with dim and incomprehensible guiltiness occulting all with a dirty dust. During puberty, all, what whispered from my blood became a second colour. Blackness and luscious vermilion fused, transubstantiated into soil, into roots, into stratum of mouldy leaves, into the forest. For then, my desire is the forest - when i make love, i lock inside treetops, crying birds and subterranean, fiery rivers nourishing the trees. I close my eyes.

 Indigo subdued my spectrum quite late, after birth of my daughters. It enveloped rest of shades, devoured the blackness. Tremendous and majestic lemniscus of longing wriggles indolently inside of me with submerged red wildness. It brought mellowness instead of primary colours`corpse, may verdure, storms scented of chlorophyll, regrets and miraculous moments of certitude. Sometimes, it strands debris of forgotten animals, sometimes decayed branches. When it hollows me with its calm current, at time to time it overgrows with magenta, lavishing shores, blossoming and almost congealing. At time to time it serves me little doomsdays, swallowing like primeval deity all, what it reared. 

Today yet, my femininity is a surface of magenta, diluted atropine of old world. To touch, to forgetting, to burn.


Without candy coloured cuteness.

sepia, biała pastela i węgiel na papierze 50x70 cm/ sepia, white chalk and charcoal on paper, 50x70 cm